O ile nowy samochód, który świeżutko wyjechał z salonu, nie musi przechodzić przeglądu co roku, o tyle później sprawa się komplikuje. Pierwsza wizyta w stacji kontroli pojazdów czeka nas po trzech latach, kolejna po dwóch, a później samochód trzeba już sprawdzać co rok. Takie są wymogi prawne i jest to nie do przeskoczenia, ale czy są jeszcze jakieś sytuacje, w których lepiej się udać na przegląd nie z prawnej konieczności, ale z czystego rozsądku i dla spokoju ducha?
Kupując używane auto, powinniśmy jeszcze przed podpisaniem umowy udać się np. do miasta Poznań stacja kontroli pojazdów, która może od razu sprawdzić, czy samochód jest sprawny i czy nadaje się do jazdy, jest w zasadzie dostępna od ręki. Jeżeli dotychczasowy właściciel naszych wymarzonych czterech kółek się na to nie zgadza, to powinna się nam zapalić czerwona lampka i lepiej wtedy poszukać innej oferty, gdyż oznacza to, że sprzedający obawia się, że samochód mógłby nie przejść przeglądu. Nie warto ryzykować i w takiej sytuacji lepiej jest się wstrzymać z zakupem i poszukać lepszej opcji. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja, kiedy właściciel godzi się na wizytę w stacji kontroli pojazdów, a w trakcie badania wyjdą jakieś niedociągnięcia. Nie jest to próba oszustwa, to normalne, że samochód, który już ileś lat jeździ po drogach nie jest idealny. Kupując używane auto musimy brać to pod uwagę i przeznaczyć sobie pewien margines finansowy na ewentualne naprawy. Nie ma sensu rezygnować z korzystnej oferty i rezygnować z samochodu, jeżeli wymaga on tylko nieznacznych napraw.